braterstwo 100x75Braterstwo jest tym, co wyróżnia człowieka, zwierzęta znają tylko miłość - tak napisał żyjący na przełomie XIX i XX wieku francuski dramaturg Jean Giraudoux. W naszym motocyklowym światku jest to sztandarowe określenie używane dla zaznaczenia więzów łączących grupę wspólnie jeżdżących, którzy wyrażają chęć przebywania ze sobą i to nie dla osiągania celów ekonomicznych, a dla propagowania idei opartych na szacunku, tolerancji i solidarności. Wydawałoby się, że dla każdego motocyklisty, który przystępuje do grupy, reguły wzajemnej pomocy są oczywiste. Kiedy jednak rozejrzymy się w naszym środowisku, popatrzymy na siebie na zlotach, wyjedziemy na wspólne rajdy, dostrzegamy zachowania i postawy, które nie przystają do idei braterstwa, nie odzwierciedlają solidarności motocyklistów, nie przynoszą chluby środowisku, a przede wszystkim nie integrują go. Dostrzegamy zachowania niegodne, rywalizację, czasem zwykłe chamstwo i nie reagujemy na nie. Dlaczego? Dlaczego tolerujemy zachowania agresywne, brak życzliwości, brak poszanowania brata?
Braterstwo zakłada zgodność idei, która dla wszystkich powinna być jednoznacznie priorytetowa. A zatem spójrzmy na siebie jak na braci, których wspólną pasją jest motocykl, niezależnie od marki i modelu, niezależnie od jego wartości rynkowej i osiągów technicznych. Ta maszyna ma w sobie duszę, którą każdy z nas jej nadaje, a może nawet dzieli się własną. Dlaczego więc brata obok, na takiej samej maszynie często nie dostrzegamy, porzucamy kiedy nam wygodniej?
Niedawno odbył się rajd w niewielkiej, kilkumotocyklowej grupie. Trasa daleka, średnio uciążliwa, zaplanowana przez samych uczestników. Wydawałoby się, że nic bardziej nie łączy; zaistniały wszystkie elementy dla okazania braterstwa. Wspólny cel, wspólna realizacja, wspólne przeżycia. Jednak czegoś zabrakło. W połowie trasy część grupy wróciła sama do kraju, bez słowa, bez pożegnania, pozostawiła na trasie kolegów z uszkodzonym motocyklem, nie udzieliła pomocy. Dlaczego? Może wcześniejsze urazy, może kompleksy, może drzemiąca gdzieś rywalizacja, a może… zabrakło tego, co powinno być na początku – braterstwa idei rajdu jako celu do osiągnięcia dla wszystkich. Wzajemnej życzliwości.

Inna grupa pojechała w Bieszczady. Dwaj motocykliści postanowili wcześniej wracać do domu. Jeden od niedawna był członkiem klubu. W drodze zepsuł się motocykl, nie dało się go uruchomić. Początkujący motocyklista oświadczył koledze, że nie zna się na serwisie i należałoby zadzwonić po pomoc drogową, a ponieważ on się spieszy, to nie może czekać na lawetę. Swoim sprawnym motocyklem odjechał pozostawiając kolegę…No przecież nic się nie stało, tylko motocykl się zepsuł.
Czy takich zachowań oczekujemy od kolegów klubowych, czy chcielibyśmy być z takimi motocyklistami w jednej grupie? Kluby motocyklowe opracowują swoje zasady, są mniej lub bardziej rygorystyczne, ale zawsze odwołują się do idei braterstwa, która jest celem nadrzędnym.
Jadąc w grupie wykażmy współodpowiedzialność za działania lub zaniechania uczestników wyjazdu, nie rywalizujmy. Wykażmy zrozumienie, cierpliwość i wzajemny szacunek. Braterstwo nie oznacza przywództwa, nie dąży do okazywania wyższości, nie domaga się splendoru. Nie sprawiajmy zawodu tym, którzy na nas liczyli, chcieli być w naszym towarzystwie, przyszli do naszego klubu. Nasze Ryczące Rumaki są dla nas najważniejsze, ale bez grupy czujących tak samo jak my – motocyklistów, nie będziemy mieli wystarczającej satysfakcji.