Przypadkowych poszukiwaczy przygody, którzy otworzyli tę stronę z ciekawości, a także fanów motocykli oraz Naszych Przyjaciół - informujemy, że znaleźli się na stronie federacyjnego klubu motocyklowego Right Riders Warszawa. WITAMY ! Jesteśmy grupą, która zrzeszyła się w 2009 roku, aby jeździć razem motocyklami na wyprawy dalekie i bliskie, aby mieć identyfikujące nas logo - zwane barwami, aby urządzić clubhouse i się w nim spotykać, snuć plany na wolne godziny, a przede wszystkim PRZYJAŹNIĆ SIĘ ze sobą, federacyjnymi klubami: Right Riders z Lęborka, Right Riders Hranice oraz Right Riders Pilzno i innymi grupami, które mają tę samą pasję. Kultywujemy solidarność w środowisku, szanujemy braci motocyklistów niezależnie od płci, wieku i przynależności klubowej. Rok 2022 to kolejny sezon naszego funkcjonowania. Wspólnie z federacyjnymi klubami Right Riders urzeczywistniamy hasło Epikura: My nie tyle potrzebujemy pomocy przyjaciół, co wiary, że taką pomoc możemy uzyskać. Naszych fanów będziemy w miarę na bieżąco informowali o klubowych poczynaniach, zapraszamy do fotograficznej relacji w zakładce Galeria, a także do zakładki Niusy oraz Felietony. Dziękujemy za polubienia i wizyty na naszej stronie Fanpage na Facebooku. Pozdrawiamy wszystkich Motocyklistów: Lewa w Górę !
Z płaskowyżu Nordkapp wyjeżdżaliśmy z satysfakcją spełnienia kolejnego marzenia motocyklisty. Patrzyliśmy na mapę z niedowierzaniem; na 71 stopniu szerokości geograficznej północnej kontynent europejski styka się z surowym i pełnym dramaturgii Morzem Barentsa, a praktycznie nie jest tak odległy. Nasze przybycie na Nordkapp nie było trudne, bo najważniejsza była MOTYWACJA! Już Henry Ford głosił, że „Patrząc zawsze przed siebie, myśląc o tym, jak zrobić jeszcze więcej, osiągniemy stan umysłu, w którym nie ma rzeczy niemożliwych.” My tam dojechaliśmy 3 lipca 2015 roku! Zjeżdżając z płaskowyżu zatrzymaliśmy się zaraz za zakrętem, aby pożegnać renifery i w lipcu potarzać się w śniegu. To te plamy białego puchu widzieliśmy z parkingu.Odjeżdżaliśmy tą samą drogą, którą wjeżdżaliśmy, dopiero za podmorskim Nordkapp tunelem,
Czytaj więcej: Skandynawski surwiwal - ciąg dalszy: czyli przez Narvik na Lofoty
Późnego popołudnia, w niedzielę 6 lipca 2015 roku staliśmy na pokładzie promu płynącego z Ȃ do Bodø delektując się nieograniczonym widokiem morza aż po horyzont. Zwiedziliśmy już prom z jego korytarzami doświetlanymi bulajami, sklepem bezcłowym, barem i restauracją. Zatrzymaliśmy się przy automatach z grami i wielkimi ekranami telewizorów. Ostatecznie, ulegając miarowemu kołysaniu zajęliśmy miejsca w wygodnych fotelach, tuż obok panoramicznych okien z perspektywą na bezkres wody. Życzliwy Morfeusz zaopiekował się nami. Około osiemnastej dzwonki poderwały pasażerów; błyskawicznie utworzyła się kolejka do wind i schodów do ładowni. Zgrzyty łańcuchów i po kolei wyjechaliśmy na przystań w Bodø. Słońce oślepiało. Miasteczko trochę nas zaskoczyło infrastrukturą: wysokie bloki mieszkalne, markety z rozległymi parkingami, jakieś wytwórnie i magazyny, przestrzenne węzły komunikacyjne z sygnalizacją świetlną.
Czytaj więcej: Skandynawski surwiwal - zakończenie: czyli z BodØ do domu
Polska leży w strefie klimatycznej niesprzyjającej motocyklistom; przez kilka zimowych miesięcy niskie temperatury uniemożliwiają wyjazdy. Jeżeli tylko pogoda się poprawia ruszamy na swoich maszynach w świat. Polskich motocyklistów, w większych czy mniejszych grupach można spotkać wszędzie. Jeździmy także do Rosji. Nasze wyjazdy mają różny charakter, bardzo często są to patriotyczne rajdy pamięci. W ostatnich dniach, w mediach i wypowiedziach polityków pojawił się obsesyjny temat: rajd Nocnych Wilków. O co chodzi, skąd ta histeria? Dlaczego przerażają motocykliści, którzy chcą upamiętnić zakończenie II wojny światowej? Dlaczego My - Polacy, z zaskakującym zaślepieniem przyjmujemy filozofię Kalego? Od piętnastu lat polscy motocykliści, w ramach Międzynarodowego Rajdu Katyńskiego i nie tylko, wjeżdżają do rosyjskich miast z polskimi flagami i narodowymi symbolami; odwiedzają Memoriały w Katyniu, Miednoje manifestują pamięć
Czytaj więcej: Obsesje niemotocyklistów, czyli o rajdzie Nocnych Wilków
Życie w ogóle, a motocyklisty w szczególności może być radosną i ekscytującą przygodą. Pomaga w tym wiara, że natura nie pozostawia miejsca na przypadki i pomyłki, bo absolutnie wszystko dzieje się według doskonałego planu. Naturalny i doskonały plan Right Ridersów opiera się na prostym założeniu: czerpać radość z jazdy i utrzymywać kontakty z tymi, którzy czują tego samego „bluesa”. To była również obiektywna przyczyna tworzenia się kolejnych klubów federacyjnych Right Riders. Bierzemy pod uwagę, że jesteśmy sterowani grafikiem służb, ale dla przyjaciół, w jeden weekend, przedłużony o czas powrotu, przyjemnie jest przejechać nawet ponad 1000 kilometrów. Wydarzeniem klubowym stała się majowa wizyta w Warszawie Ridersów z Lęborka. Zgrana paczka, dla których motocykle to nie tylko hobby, ale sposób na życie, sprawiła, że czas upływał nam szybciej i każde przedsięwzięcie sprawiało satysfakcję. W clubhousie odbyły się długie debaty o letnim zlocie Right Ridersów, rozmowy „techniczne” o maszynach, opowieści o wrażeniach z podróży odbytych i propozycje nowych tras. Motocyklowy „spacer” po stolicy zakończył się przy biesiadnym stole, przy którym humor dopisywał wszystkim. Takie spotkania, interesujące i wyjątkowe, nieodmiennie zbliżają ludzi. Mamy niebywałą okazję, by w klubowym kolektywie uświadomić
Klub motocyklowy to nie tylko sama jazda, kształt i kolor naszywek na kamizelce, festiwal maszyn i gadżetów, to cała otoczka, atmosfera, a przede wszystkim: struktura i filozofia. Rozpoznawalność klubu, jego wizerunek, budują latami zrzeszeni członkowie. Kluby, które chcą się wyróżnić najwyższym statusem, by pozyskać respekt i szacunek w środowisku podejmują różne działania, a podstawowym jest przestrzeganie ściśle strzeżonych zasad funkcjonowania. Droga do ich poznania jest uwarunkowana akceptacją starszyzny klubowej. Kluby, które przyjmują taką taktykę organizacyjną budują swoją pozycję latami i często nie osiągają celu. Skuteczność naboru kandydatów i ich selekcja jest uzależniona od pobudzenia zainteresowania klubem. Swoistą autopromocją w środowisku są zloty motocyklowe, mniej lub bardziej dostępne dla zainteresowanych. Organizacja takiego przedsięwzięcia rodzi nieprzewidywalne zagrożenia. Pasja motocyklowa nie zna ograniczeń wiekowych, płci, zawodu czy zapatrywań politycznych, zwyczajnie: liczy się motocykl i chęć bycia z tak samo zakręconymi. Hermetyczność motocyklowych klubów mundurowych wynika z konieczności eliminowania zewnętrznych prób wiązania pasji z interesami osób czy środowisk, wobec których funkcjonariusze podejmują działania służbowe.
Strona 6 z 7