Kiedy nastaje wiosna, czujemy to „coś”, tę potrzebę by wsiąść na moto, odpalić, usłyszeć ryk silnika i ruszyć przed siebie nie patrząc na nic co nas otacza. Zawsze czekamy na ten moment, kiedy temperatury pozwolą bezpiecznie śmigać po asfalcie. Domki campingowe zarezerwowaliśmy jeszcze w styczniu; teren ośrodka rozległy i pięknie położony, miejscówka genialna – Mierki koło Olsztyna. We wzmocnionym składzie, razem z Ridersami z Lęborka, od 22-24 kwietnia 2016 roku symbolicznie otwieraliśmy sezon na (już) XII Tabunadzie. Przy wjeździe do ośrodka, na powitanie każdy uczestnik dostał piwo, dla swojego konia miejsce na strzeżonym parkingu, znaczek zlotowy, koszulkę i talony na posiłek z kuchni polowej. Organizatorzy zapewniali, że ogniska i koncerty odbędą się bez względu na warunki pogodowe, a pogodę mieliśmy wyśmienitą. To był zlot zwyczajnych fanów, tych bez sztucznego kreowania się na super-speców od stuntu i freestyle, którzy świadomie wybrali dobrą zabawę i kameralną atmosferę. Miło spotkać fajnych ludzi, pogadać o wszystkim i o niczym, wymienić poglądy i czerpać radość ze wspólnego wypoczynku.
Obozowisko opustoszało jedynie na czas parady do Olszyna, za to po powrocie, ze zdwojoną energią motocykliści przystąpili do zaplanowanych konkurencji. Były wyścigi, walki rekonstrukcyjnych ekip rycerskich, przeciąganie liny, rzucanie palem, a wszystko z możliwością wygrania cennych i zabawnych nagród. To był świetnie zorganizowany zlot; nie było rozdźwięków, rywalizacji i podziału na plecowych, free motocyklistów czy tych, co to tylko od święta „latają wokół komina”. Przyjemnością było integrowanie się z motocyklistami wyznającymi te same życiowe zasady i klasyczne motocyklowe wartości jak: przyjaźń, braterstwo, wzajemny szacunek. Kto był w Mierkach może potwierdzić - warunki naprawdę kapitalne, a uczestnicy Tabunady to szanujący się nawzajem motocykliści z klasą. Za rok tu wrócimy – do zobaczenia!