Spotkanie na Turbaczu Zbóje z Gór ogłosili już w styczniu 2011 roku, planu imprezy nie było, wiedzieliśmy jedynie, że: miejsce niezwykłe, ludzie zakręceni i cel zbożny. Jedziemy niewielką grupą, humory dopisywały już od Warszawy. Na rynku w Nowym Targu miał czekać motocyklista i wskazać nam drogę. Ledwie zaparkowaliśmy dokleił się strażnik miejski z zarzutem przekroczenia pięciominutowego czasu postoju. Ufff – udało się formalistę spacyfikować i już pędzimy wąskimi uliczkami śladem naszego przewodnika na motorku. Góry z prawej, góry z lewej, otacza nas masyw Gorców z wyraźnie widocznym zalesionym wałem Turbacza. Na wysepce autobusowej czekamy na Faziego. Wkrótce zajeżdżają terenowe auta, a my zastanawiamy się, czy to na pewno spotkanie motocyklistów.
Pozostawiamy sprzęty na zaprzyjaźnionym podwórku, a po krótkiej odprawie następuje podział grupy: jedna samochodem terenowym zmierza na Turbacz, reszta maszeruje, a właściwie wspina się piechotą. Motocyklista szlakiem Starych Wierchów do schroniska piechotą… tego jeszcze nie ćwiczyliśmy w Right Riders. Dzielnie wspieramy się żartami, ale im wyżej dukt mniej wygodny, pozostali znikają za zakrętem i jakoś nam nieswojo. Podziwiamy dziki, sarny, rysie, wilki, zaskrońce i żmije zygzakowate. Fazi uspokajał, że to typowa zwierzyna dla Gorców. Po godzinie nie mamy siły i cieszymy się, że samochód terenowy spadł nam z nieba… Na trasie trzęsie niemiłosiernie, roztopy grożą zatonięciem, na szybach błoto, drzewa wokół tańczą, a my podskakując wybijamy rytm o dach terenówki. Nareszcie schronisko Władysława Orkana – jesteśmy na Turbaczu (1310 m npm.). Sprawniejsi już doszli i śmieją się z naszych ceprowskich min, bo dopiero tutaj widać cały węzeł szlaków turystycznych. Dojeżdżają członkowie zaprzyjaźnionych klubów Dębica, Tarnów, Kraków, Free Biker ze Śląska. Rozpoczynają się śpiewy, pieczenie baranów, przekąski i zabawa. Otaczające lasy i góry dają wyraźnie odczuć nutę Zbójeckiego świata. Fazi zabawia nas żartami, góralska orkiestra utrzymuje nastrój miejscowego folkloru. Widoki na grzbiet Średniego Wierchu i dalej w kierunku Podhala nie pozwalają oderwać wzroku. Przy schronisku duży węzeł szlaków turystycznych zachęca do spacerów. Dla formalności meldujemy się w schronisku, odwiedzamy bar i zabawa w miłym towarzystwie trwa do wczesnych godzin rannych. Kulminacją programu była zbiórka funduszy na zbożny cel – pomoc małemu Kacperkowi cierpiącemu na rzadką chorobę. Długie Polaków rozmowy trwały do białego rana, więc trochę było żal kłaść się spać, bo i miejsce niezwykłe i Gospodarze wspaniali, i… miód przedni, a misie łaskawe… nie, coś było w odwrotnej kolejności, a może i nie …
Oj zbójecka gościnność nas ujęła. Dziękujemy Wam po staropolsku. Fazi jesteś WIELKI !