Balkany 100x75Pomysł na rajd po Bałkanach z docelowym osiągnięciem Salonik był jednoosobowy, ale realizacja już siedmioosobowa. Sześć objuczonych motorków wyruszyło z Warszawy wczesnym rankiem 7 maja 2011 r. Trasa wiodła przez Bratysławę ( I nocleg), potem rzut okiem na wody Balatonu i sprint w kierunku Tuzli w Bośni i Hercegowinie, gdzie oczekiwał nas przyjaciel Jacek. Po kilkuset kilometrach coraz obfitszy deszcz zmusił nas do uważniejszej jazdy, ostatecznie nocowaliśmy w hotelu w Dakovo. Następny dzień spędziliśmy z Jackiem zwiedzając Tuzlę, po czym smakowaliśmy miejscowe specjały: cevapi, pljeskavicę, lepinę i sudzukice. Słoneczny ranek umożliwił nam błyskawiczny przelot do Dubrownika. Upał zmusił nas do założenia prawie plażowych strojów. Z trudem zakładaliśmy motocyklowe kurtki by ruszyć w kierunku Tivatu w Czarnogórze.
Zatoka Kotorska poróżniła naszą grupę: jedni zachwycali się winklami i agrafkami, na których nasze motorki kładły się jak narciarze w slalomie, drudzy zachwyceni wspaniałymi widokami spowalniali przejazd by przedłużyć chwile podziwiania cudów przyrody. Hotelik nad zatoką w Tivacie pobudził pragnienie powrotu w to urocze miejsce. Następnego dnia diametralna zmiana temperatur. Przeprawa przez góry na wysokości powyżej naszych Rysów i jazda w śniegu do Kosowa wprowadziła nas w zdumienie: odległość między dwoma przejściami granicznymi sąsiadujących krajów – 14 km ! i to samych górskich zakrętów, o których w Polsce tylko pomarzyć… W Kosowie powitała nas grupa polskich policjantów służących w misji pokojowej UE , motorki nocowały we włoskiej bazie, a my zostaliśmy gośćmi Beaty. To było wyjątkowe spotkanie, bo prawie wszyscy Polacy z kontyngentu przyszli się z nami przywitać. Następnego dnia ruszyliśmy z Prisztiny do stolicy Macedonii Skopie, gdzie bardzo serdecznie przyjął nas Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny RP w Republice Macedonii Pan Dariusz Karol BACHURA oraz zastępca konsula. Zwiedziliśmy zabytki Skopie i ruiny zamku, w którym trwają wykopaliska archeologiczne. Serdecznie żegnani ruszyliśmy do Tessalonik – cel: Grecja. Pogoda wymarzona, trasa wyśmienita i wieczorem dojechaliśmy do naszego hoteliku w centrum starych Salonik. Widoki, Greczynki, zabytki, palmy, kafejki, jednym słowem używaliśmy dwa dni. Powrót do Warszawy był już sprawniejszy, chociaż nie obyło się bez nieplanowanych przygód, w tym 43 km przeprawa po górskich bezdrożach i odprawa paszportowo celna na przejściu do Bośni i Hercegowiny, gdzie byliśmy PIERWSZYMI w tym roku ! ! odprawiającymi się (chyba nikt nie miał odwagi przeprawiać się takimi duktami leśno-górskimi). Kolejny nocleg u zaprzyjaźnionego Jacka w Tuzli, potem sprawny przeskok przez Węgry do Bratysławy i znów Zlate Piesky, a po noclegu powrót w domowe pielesze…